W środku sezonu zimowego kawiarnia znowu się ożywiła.
Przybyły z Shimontsen szachista w drodze na turniej wstąpił, aby pokazać gościom tajniki gambitu Evansa:
https://www.youtube.com/watch?v=xJyfkwj4z1kJakiś osiłek, siedząc nieco podpitym przy stoliku pod ścianą, twierdził, że jest zawodowym bokserem i właśnie zmierza na pojedynek z dziennikarzem jednej z angemonckich gazet sportowych, którego wyzwał.
Wieczorem do kawiarni weszła grupa zakutanych w płaszcze ludzi, wracających z ostatniej w tym dniu Mszy, jako że wypadał Popielec, aby się rozgrzać.
Elping przy barze uważnie wypatrywał, które twarze pojawiały się tu już kolejny raz, i taksował ich uczciwie. "Debiutanci" potrafili przepłacić za kawę czy trunek dwu-trzykrotnie, jeśli nie sprawdzili cennika, upchniętego gdzieś w kąt za barem.
Również wieczorem wpadł do kawiarni szlachcic Dornostyńczyk, aby nająć ludzi do wyegzekwowania siłą wyroku. Opowiadał o hrabii, który zajął zamek, należący do jego rodziny od pokoleń. Teraz miał w garści papier sądu, że zamek jest jego, ale trzeba to było jeszcze wykonać.
- "Łotrów w Angemoncie tylu jest, ile ziarn piasku w arenie, nie uwierzysz jednak, jak się drożą, gdy uczciwy człowiek potrzebuje wynająć ich łotrostwo." - odrzekł mu ktoś z sąsiedniego stolika.