przez leszcz 22 lis 2020, o 21:57
FC Czarnolas obronił tytuł mistrzowski, zdobywając go w sezonie 37. po raz ósmy. I bynajmniej nie było o tę obronę łatwo.
W 36. sezonie czarnolesianie zagrali koncertowo, wyprzedzając wicemistrza z Bullace o dziesięć punktów. Do kolejnego podeszliśmy więc z pewnym optymizmem, ale i respektem dla rywali. Bo Ekstraklasa od jakiegoś czasu jest piekielnie mocna.
Zaczęliśmy od pewnego 3-0 z Kumkwatami, ale zaraz później pierwsze potknięcie: 0-1 Synami w Sosnowcu. Nie byli już ci sami Synowie, odnoszący zwycięstwa hurtowo, ale drużyna w przebudowie. Jak widać, wciąż jednak groźna.
A później było w kratkę. Ważne 2-1 w pasjonującym meczu z Krasnoludami, ale i 1-2 (mimo przewagi w każdym aspekcie gry!) z Hrabiami w Ruhnhoff czy 1-1 z Bullace. W siódmej kolejce rozpoczęliśmy jednak pięć tygodni serię zwycięstw, która wydźwignęła nas na pozycję lidera tabeli (półmetek przywitaliśmy drudzy, tuż za Krasnoludami).
Bolesna porażka 1-3 z Bullace nie przyniosła zmian w tabeli, zwłaszcza że zaraz później wygraliśmy (ustępując rywalom w niemal każdym aspekcie gry!) z Hrabiami.
Decydujący miał sie jednak okazać mecz na szczycie. Mecz z Krasnoludami w Rantiochii. Była tu walka, było dziewięć sytuacji podbramkowych, czerwień dla Torro, ale decydujący okazał się rzut wolny z samego początku, z czwartej minuty. Zagrywał wielki Regina, strzelał Pila. 0-1. Krasnoludy wskoczyły na fotel lidera, a w Czarnolesie wszyscy pożegnali się z tytułem. Na mecz z opuszczonymi Krokodylami wyszła praktycznie cała młodzież, by rozbić je 5-0 i tym sposobem... wrócić na pierwsze miejsce w tabeli. Krasnoludy po słabym spotkaniu uległy broniącej się przed spadkiem Grabarni. Zresztą, w tamtym sezonie połowa tabeli broniła się przed spadkiem, a druga połowa walczyła o tytuł.
Zdobył go jednak Czarnolas, na ostatniej prostej biorąc jeszcze srogi rewanż na Synach (5-1!).
Był to sezon porywający i piękny. Sezon, w którym w napadzie brylowali Wildstein (król strzelców i lider klasyfikacji brugijskiej) i Behrmann (wicekról i wicelider). W którym w bramce zadomawiał się Baran. I w którym pożegnaliśmy Łukasza Leszczyńskiego, doświadczonego obrońcę.
Sukces ligowy osuszył pucharową łzę. Odpadliśmy w półfinale po 1-1 i 1-2 z Hrabiami, późniejszym zdobywcą trofeum.
Kluczem do kolejnego tytułu okazała się ofensywa. FC Czarnolas, słynący niegdyś z bezlitosnej defensywy parkującej piętrowy autobus przed najlepszymi w lidze bramkarzami dziś stoi ofensywą, jej skutecznością, polotem i zimną krwią.
Henryk ex-ciast. Leszczyński